Dzień po przeprowadzce Koralina postanowiła zwiedzić cały dom.
Zapracowani rodzice i tak nie mieli dla niej czasu, a nawet dawali jej do
zrozumienia, jakoby ich jedyna córka im przeszkadzała. W nowym mieszkaniu, do
którego dziewczynka przeprowadziła się z rodzicami, jest dwadzieścia jeden
okien i czternaścioro drzwi. Trzynaścioro z nich otwiera się zwyczajnie,
czternaste zaś są zamknięte na klucz. Za nimi znajduje się tylko ściana z
cegieł - przynajmniej do dnia, w którym Koralina otwiera je i odkrywa przejście
do innego domu. Pewnie większość z nas miała okazję obejrzeć znaną ekranizację
Henriego Selicka, tej powieści z pogranicza fantasy i horroru. Czarująca produkcja
nie oddaje jednak pełni grozy jaką przedstawia książka Brytyjczyka. Neil Gaiman
należy do światowej czołówki pisarzy literatury fantasy i horroru i nie zawodzi
nas także tym razem. Niesamowita kreacja świata i postaci to najmocniejsze strony dzieła.
Świat fantastyczny, iluzoryczny, odkształcony i mroczny. Gaiman w bezbłędny
sposób opisuje go tworząc nam przed oczami niezwykle plastyczne i żywe obrazy.
Postacie drugoplanowe nie są jedynie tłem wydarzeń, ale ich aktywnymi
uczestnikami. Każdy charakter jest niesztampowy i głęboki, rozwinięty i
precyzyjnie dopracowany, czego często brakuje wielu współczesnym książkom.
Niezaprzeczalną zaletą głównej bohaterki jest to, że naprawdę słucha
udzielanych jej rad, jest opanowana i rozważna. Nie mamy tu do czynienia z
typowym, tak irytującym czytelnika, uporem i gwałtownością dziecka. Książka nie
tylko przenosi nas do fantastycznego świata z wyobraźni autora, ale przekazuje
nam wiele ważnych przesłań. Jak to w opowieściach gdzie głównym bohaterem jest
dziecko, podejmuje ona trudny temat odwagi, żeby zrobić to co POWINNO się
zrobić. Uważajcie czego sobie życzycie, bo czasami może się to spełnić…Oprac.
Z.W.
wtorek, 31 marca 2020
piątek, 27 marca 2020
Lissa Price "Ender"
Książka Lissy Price pt. Ender jest kontynuacją porywającego
bestsellera – Starter. Podobnie jak w
pierwszej części, akcja rozgrywa się gdzieś w Los Angeles, w naszym świecie w
przyszłości, kilka lat po wojnie bakteriologicznej, która zabiła wszystkich
ludzi pomiędzy 16 a 60 rokiem życia. Główna
bohaterka – Callie zniszczyła okrutne i nielegalne przedsiębiorstwo: „Prime
Destinations” znane jako bank ciał, gdzie tytułowi Enderzy mogli sobie kupić młodość w ciele obcego nastolatka. Teraz
żyje ze swoim młodszym bratem i najlepszym przyjacielem pod dostatkiem i nie
jest zmuszona wynajmować swego ciała egoistycznym Enderom. Wydaje się, że w końcu wszystko zeszło na dobre tory, lecz
ktoś stale porywa i wykorzystuje młodych Starterów.
Niebezpieczeństwo zagraża również naszym bohaterom, co ich czeka tym
razem..? Po pierwszej części byłam absolutnie oczarowana pełną akcji, niepojętą
przez nasze realia fabułą i absolutnie piorunującym plot twistami ze swoją
kulminacją na samym końcu książki. Z niecierpliwością czekałam, aż druga część
pojawi się na sklepowych półkach. Tym większe okazało się moje rozczarowanie.
Książka z wysokiej klasy sci-fi dosłownie przemieniła się w słabej jakości
romansidło. Callie przeobraziła się w „Bad
MarySue” i co w związku z tym, stała się niemożliwa do zniesienia. Ponadto
reszta postaci całkowicie utraciła jakąkolwiek głębię. Wysuwające się na plan
romantyczne życie Callie wydaje się dziwaczne i dodatkowo napisane jakby przez 12 letnią dziewczynkę; całkowicie
schematycznie i niedojrzałe. Jedynym pozytywnym aspektem jest dokończenie
wszystkich wątków, jednakże często jest ono płytkie, tak, że utraciły swoje
ważne niegdyś znaczenie.
Podsumowując, podczas czytania cały czas nasuwało mi
się na myśl jedno pytanie – że co? Przeczytałam tą książkę tylko przez wzgląd na
moją osobistą ciekawość, wygląda na to, że po pierwszym tak spektakularnym
sukcesie autorka osiadła po prostu na laurach. Oprac. Z.W.
poniedziałek, 23 marca 2020
Dorota Terakowska "W krainie Kota"
Na wstępie chcę zaznaczyć, iż jestem osobą dość wybredną
jeśli chodzi o polskich autorów. Bardzo rzadko i z niechęcią sięgam po tytuły z
naszego rodzimego kraju, lecz tym razem było kompletnie inaczej. „W Krainie
Kota” Doroty Terakowskiej mylnie nasuwa nam się myśl obraz, że to słabych lotów
książki dla dzieci. Jest to jednak literatura fantasy z górnej półki, która z
powodzeniem mogłaby aspirować do znanych pozycji literatury zagranicznej. Kiedy
pierwszy raz dostałam tą książkę jako prezent świąteczny i z wymuszonym
uśmiechem zaczęłam ją czytać, wciągnęłam się w nią natychmiastowo. I niewiadomo
jakim cudem zgubiłam ją we własnym domu. Zrozpaczona, po długich
poszukiwaniach, zamówiłam ją ponownie, tym razem z własnej kieszeni. Zaczęłam
czytać i kiedy doszłam do tego samego fragmentu co poprzednim razem; znowu bezpowrotnie zaginęła w moich czterech
ścianach. Teraz już nie mogłam odpuścić, zafascynowana jej ponowną utratą i
wypożyczyłam kolejny egzemplarz, którego strzegłam jak oka w głowie,
przyśpieszając proces czytelniczy tak na
wszelki wypadek.
Główną bohaterką jest młoda matka - Ewa, i tak ja,:), dlatego też nigdy bym
nie uwierzyła w to, że polubię taki typ bohatera! Jednak jej urocza
nieporadność, a przy tym nieukrywana szczerość rozkochuje tak, że jesteśmy w
stanie jej wybaczyć każde, nawet najbardziej irytujące zachowanie. Intrygująca
i oryginalna fabuła, równie ciekawe wątki poboczne i niesztampowa kreacja
postaci. Jedyne co mogę zarzucić autorce to przewidywalność niektórych
fragmentów i zbyt szybkie zakończenie fabuły. Lecz mimo wszystko owe błędy nie
dawały mi się we znaki i z bolesną świadomością końca mojej wizyty w Krainie
Kota, przeczytałam ostatnie strony… Oprac. Z.W.
Subskrybuj:
Posty (Atom)